czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 2. Koleś, który wkurwia mnie zbyt często

     Wiedziałam, że inni czarownicy nie traktują mnie poważnie, ale mimo wszystko oczekiwałam od nich chociażby namiastki szacunku. Tym bardziej od mojego brata. Tymczasem jednak odniosłam wrażenie, że zostaliśmy z Olą wykluczeni z rozmowy, gdyż każdy wiedział coś, o czym nie mięliśmy pojęcia, a chętnych do wtajemniczenia nas w temat rozmowy zabrakło. Po czym to poznać?
     Po pierwsze, pojawiają się nazwiska i imiona osób, których nie znacie. Podczas zaciętej wymiany zdań między moim bratem a ciemnowłosą kobietą padło ich wiele: Yuki, mistrz Len, Casper, Beatrice (najprawdopodobniej siostra Blanche). Czasami między kolejnymi wypowiedziami próbował wtrącić się kolejny z czarowników, ale najczęściej był zbywany jednym słowem.
     – Beatrice się nimi zajmie, wiesz, że jest odpowiedzialna. Ma to po mnie.
     – Beatrice niech się lepiej zainteresuje swoimi książkami. Poza tym z tego co wiem, zajmuje sii a z pomocą Yukiego na pewno...
     – Bądźmy szczerzy, Yuki nawet nie zauważy, kiedy Casper zrobi im szkołę życia – wtrącił Nero.
     Spojrzałam na Olę. Chłopak najwyraźniej wiedział o tym tyle co ja. Marszczył brwi i spoglądał na wszystkich niezadowolony. Przyznam, że sama miałam ochotę komuś przypomnieć o tym, że też mamy jakieś prawo do decydowania o sobie.
     – Halo...! Wciąż tu jesteśmy...! – przypomniałam bratu, szturchając go w kostkę czubkiem trampka. Całkowicie mnie zignorował.
     Po drugie, w rozmowie pojawiają się miejsca, o których nigdy nie słyszałeś i z pewnością nie znajdziesz ich w podręcznym atlasie.
     – Uparłeś się na mistrza Lena i Yukiego, bo chcesz, żeby twoja siostra zamieszkała w Domu Smoka tak jak ty! – Blache wyrzuciła mojemu bratu jakąś jawną dyskryminację.
     – To ty się uparłaś na Pegazowisko!
     – Ja? Ja się uparłam?!
     Poczułam łokieć Oli na swoim żebrze. Chciałam go zganić i powiedzieć mu, co myślę o takim traktowaniu kobiet, ale powstrzymał mnie jego wyraz twarzy i sposób, w jaki patrzył w róg salonu.
     Co mogło być w rogu salonu? No co? Mężczyzna o długich, czarnych włosach i skrzyżowanych na piersi rękach, czyli Ivan. Ivan, który bezczelnie się na nas gapił z tym irytującym wyrazem twarzy. Nawet nie udawał, że jest zainteresowany wymianą zdań między czarownikami. Wlepił w nas swoje zimne, czarne gały i najwyraźniej zastanawiał się nad czymś intensywnie. Wkurwia mnie to.
     – Słuchajcie, to żaden problem, mogę wziąć ze sobą Aleksandra do Azylu – rzucił, a jego głos skojarzył mi się z gęstą, zimną cieczą wylewaną na ciało. – Jest młody, utalentowany, bardzo potężny... i nierozważny. Potrzebuje należytej opieki, którą z całą pewnością mu zapewnię.
     Ola zbladł, a mnie przypomniało się, że Ivan był tym, który uczył mojego przyjaciela zaraz po przybyciu do Bramy Łódzkiej. Zerknęłam na chłopaka, próbując dowiedzieć się,  co o tym myśli, ale on uparcie milczał, wpatrując się w czarownika tak, jakby napadli kiedyś razem na bank i czujnie sprawdzali, czy jeden drugiego nie wydał.
     – Nie zapomniałeś o kimś, Ivanie? – pierwszy raz odezwała się Teresa. – Jest jeszcze Laura.
     Faktycznie. Ten skurczybyk mnie pominął. Nawet słowem nie pisnął o tym, że mnie też zabierze. Czyżby jego dobroć nie uwzględniała mnie w jego planach zrobienia Oli prania mózgu? Wkurwiło mnie to.
     – Laura? – mruknął, patrząc bezpośrednio na mnie. Świdrował mnie swoim spojrzeniem tak, jakby chciał mi oczy wypalić, bazyliszek wstrętny. Nie dam mu tej satysfakcji, też mam prawo się na niego gapić.
     Poczułam, jak Ola łapie mnie w talii i przyciąga do siebie.
     – My tylko w zestawie.
     Ivan oceniał nas, badając wzrokiem każdą komórkę naszych ciał. Wiedziałam, że tylko udawał, że się zastanawia. Nie wiem skąd, ale to wiedziałam.
     – Cóż... myślę, że jestem gotów na takie poświęcenie i robaczka też mogę ze sobą zabrać.
     – Ej, ej, ej... ja się jeszcze nie zgodziłem! – przypomniał mu Marek.
     Robaczka? Jestem ROBACZKIEM? Co to w ogóle jest? Zdrobnienie czy obraza? Jakiekolwiek miał intencje, nikomu nie pozwolę nazywać mnie „robaczkiem” bez mojej zgody! Jeśli chciał mnie tym wkurwić...
     – Słuchaj ty... – zaczęłam, ale poczułam na sobie rękę Oli zatykającą mi usta.
     – Ona się bardzo cieszy –  wyjaśnił Ola nerwowym głosem. – Jest naprawdę szczęśliwa.
     Ivan nas zignorował i spojrzał na mojego brata. W tobie moja nadzieja, Marku. Chociaż ty mnie nie zawiedź, nie pozwól mu...
    – Mam nadzieję, że Laura nie będzie ci sprawiać wielu kłopotów.
     On się zgodził! Jak śmiał się zgodzić?! Dlaczego moje zdanie nie ma żadnego znaczenia? Może ja nie chcę iść do Azylu – cokolwiek to jest – i wolę zostać tutaj, chodząc z Teresą na zakupy do manufaktury?
     – Ja już zadbam o to, żeby nie sprawiała. – Wypowiedź Ivana wręcz ociekała groźbą.
     Wzdrygnęłam się. Mam złe przeczucia.
* * *
     Razem z Olą pakowaliśmy swoje rzeczy do wspólnej torby, podczas gdy mój brat siedział na łóżku mojego przyjaciela i wpatrywał się w podłogę. Dostaliśmy wyraźne polecenie, aby  nie brać ze sobą innych ubrań oprócz bielizny. Nie czuję się z tym zbyt komfortowo, ale instrukcje wyszły z ust Teresy, a nie Ivana. W takim wypadku chyba nie mam powodu do niepokoju.
Jak to nie mam powodu? Oczywiście, że mam! Wysyłają nas w miejsce, o którym nie mam zielonego pojęcia, z facetem, który wkurwia mnie zbyt często, i nikt nie kwapi się do tego, aby mi wytłumaczyć, co się dzieje. Wiem, że zachowuję się dziecinnie, ale jak mam zachowywać się inaczej, skoro traktują mnie jak dziecko? Nawet Marek nie chce mi nic powiedzieć! Mój własny brat!
     Noah. Zginął jego najlepszy przyjaciel. Nawet nie wyobrażam sobie, jak może mu być teraz ciężko. Powinnam go pocieszyć, starać się go zrozumieć, ukoić cierpienie... a ja mam do niego jedynie pretensje. Jestem złą młodszą siostrą.
     – Marek... – mruknęłam i usiadłam obok brata, obejmując go ramieniem, podczas gdy Ola patrzył na nas ze współczującym wyrazem twarzy.  Mój brat nawet nie podniósł głowy, żeby na mnie spojrzeć. – Marek, posłuchaj, ja wiem, że...
     – Już się przyzwyczaiłem – szepnął. – Ludzie przychodzą i odchodzą od początku swojego istnienia.  Nawet wulkany czasem wygasają, lodowce topnieją, potężniejsze byty na ziemi musiały nagle zakończyć swój żywot. Dlaczego z magicznym ludem powinno być inaczej? Czarownicy się nie starzeją, nie umierają w ten sposób. Jednak umierają. Prędzej czy później, ale zawsze. Jeśli coś ich nie zabije, to ciężar nieśmiertelności zmiażdży. A on jeszcze da wam po dupie, kiedyś się przekonacie.
     – O czym ty mówisz, Marek? Wciąż jesteś młody! – Ola zrezygnował ze wcześniejszej czynności i usiadł obok mnie. – Ile możesz mieć lat? Trzydzieści?
     Pochyliłam się, by spojrzeć bratu w oczy. Miał oblicze młodego studenta, który dopiero co powinien rozpoczynać dorosłe życie, krótko ścięte kasztanowe włosy, ale jego twarz, ku mojemu zdziwieniu, nie była wykrzywiona w grymasie cierpienia. Tylko jego brązowe oczy zdradzały, że jest czymś przytłoczony. W ich głębi było widać, że jest bardziej doświadczony przez los, niż mogłaby to sugerować jego powierzchowność.
     – Nieważne. – Wyprostował się i spojrzał na mnie i Olę. – Pewnie zastanawiacie się, co właściwie się dzieje i gdzie Ivan was zabierze.
     Coś ścisnęło mnie w żołądku. Albo zareagowałam tak na imię starszego czarownika, albo na płatki zbożowe, które zjadłam na śniadanie. Mam nadzieję, że jednak chodzi o jedzenie. A może raczej była to reakcja na to, że w końcu usłyszę to, na co czekam?
     Ola podniósł się z łóżka i usiadł na obrotowym krześle przy jego biurku, przekręcając oparcie do przodu. Czasami wydawało mi się, że jest typem chłopaka, który wszystko robi na opak tylko po to, aby podkreślić, jaki jest nietuzinkowy. Nawet na krześle nie chciał normalnie usiąść.
     – Wysłanie was do Azylu w tym wieku. To nie jest coś, czego dla was chciałem. Jesteście zbyt młodzi.
     – Nie jesteśmy już dziećmi – odpowiedział mu Ola pewnym siebie głosem. Rozmawiał z moim bratem jak równy z równym. Kiedy tak dojrzał? Jeszcze parę godzin temu zachowywał się jak dzieciak łaskocząc mnie na podłodze. – Moja moc już się rozwinęła, jestem w stanie ją kontrolować na tyle, na ile potrzebuje w codziennym funkcjonowaniu. Laura już wzorowo opanowała souterrański, czego jeszcze trzeba? Na co czekasz?
     Marek w odpowiedzi pokręcił przecząco głową.
     – Czytało któreś z was Kroniki Wampirów Anny Rice?
     Zaprzeczyłam. Co prawda wiele tomów leżało na mojej półce, czekając na lepsze czasy, odkąd oddałam się lekturze dzieł Trudi Canavan, ale żadnej z nich nie przeczytałam.
     – Wampiry nie istnieją – przypomniałam bratu.
     – Mimo wszystko przeczytaj. Chciałbym, żebyś zrozumiała, co miałem na myśli. Teraz wróćmy do ostatnich wskazówek, dobrze?
     Ola w milczeniu potaknął.
     – Lauro, Olku, tam, gdzie się udacie, spotkacie wielu czarowników. Mniej lub bardziej wam przychylnych...
     – Mam wrażenie, że do tych mniej przychylnych należy Ivan – wtrąciłam.
     – On zdecydowanie coś kombinuje. – Ola spojrzał na mnie z troską. – Tylko nie mam pojęcia co i czemu tak traktuje Laurę.
     Marek spojrzał na nas, jakby niepokoiło go to, co mówimy.
     – Nie przepadam za Ivanem, ale z pewnością o was zadba. Nie traktujcie go jak wroga, bo on to wyczuje i będzie was męczył. Ważne, żebyście nie podpadli królowi Wilhelmowi.
nbsp;    – Królowi? Poznamy króla? – Ola wlepił wzrok w mojego brata.
     W całym swoim życiu nawet nie pomyślałam, że mógłby spotkać mnie taki zaszczyt! Stanę oko w oko z koronowaną głową, pierwszym i jedynym monarchą uznawanym przez czarowników wszystkich narodów. Już widziałam to oczami wyobraźni.
     Zachodzące słońce zmienia kolor nieba na pomarańczowy, sprawia, że na mojej twarzy i włosach pojawiają się złociste refleksy. Błękitna, szeroka suknia, którą mam na sobie, błyszczy, jakby była posypana brokatem, nawet po wejściu w cień pałacu. Powoli, niczym łabędź sunący przez jezioro, podchodzę do wielkich, zdobionych, złotych drzwi, które oddzielają mnie od sali tronowej. Dwoje odzianych w ciężkie zbroje strażników otwiera je przede mną, zanim zdążę się im porządnie przyjrzeć. Pierwszą rzeczą, którą widzę nad głowami zebranego tłumu, jest on. Król Wilhelm, najprzystojniejszy blondyn, jakiego w życiu spotkałam, stoi i przy swoim tronie w błękitnym, wystawnym stroju, uśmiecha się do wszystkich wokół, rozświetlając całą salę swoim blaskiem. Chwilę później jego wzrok spoczywa na mnie. Nawet z tej odległości widzę iskierki zachwytu w jego szmaragdowych oczach. Schodzi z podium i idzie po czerwonym dywanie w moją stronę. Chwilę później mogę już spojrzeć w jego młodzieńczą twarz z bliska, czuję, jak oszalałe serce bije mi w piersi, jakby chciało uciec. „Witaj, najpiękniejsza, czy zaszczycisz mnie swoim towarzystwem tego wieczoru?”.
     – Wątpię, żeby się wami zainteresował. Niewiele rzeczy jest w stanie zaskarbić sobie jego uwagę – odpowiedział Marek z goryczą w głosie. Przypomniała mi się kłótnia, którą podsłuchiwaliśmy z Olą. Widocznie mój brat nie przepada za władcą. – Azyl jest ukrytym przed wzrokiem ludzi miastem czarowników. Właśnie dlatego uczyliście się souterrańskiego - żeby móc tam kiedyś pojechać.
     – Nie rozumiem. Po co w takim razie są Bramy? Czemu nie pojechaliśmy tam od razu? I czemu nic mi wcześniej nie powiedziałeś o tym miejscu? – Odpowiedź brata stawiała przed sobą więcej pytań niż odpowiedzi.
     – Wszystko po kolei. – Marek objął mnie opiekuńczo ramieniem i uśmiechnął się. - Więc zacznijmy od tego, że… Ivan, chciałeś czegoś?
     Odwróciłam się w stronę drzwi i aż mną wzdrygnęło, gdy zobaczyłam w drzwiach czarnowłosego czarownika. Mężczyzna opierał się o framugę drzwi i założył ręce na piersi. Po co tu przylazł?
     – Przyszedłem zobaczyć jak miewa się Aleksander – odpowiedział irytującym, wypranym z emocji głosem.
     Nawet o mnie nie wspomniał, burak jeden. Wkurwił mnie.
     – Dobrze, dziękuję. – Głos Oli był dość sztywny, powiedziałabym nawet, że wymusił z siebie to podziękowanie.
     Ivan albo nie zauważył niechęci w głosie Oli, albo ją zignorował. Przypatrywałam mu się w milczeniu i czekałam na chwilę, w której wyjdzie z pokoju, aby móc go wyklinać, nie ryzykując, że mnie usłyszy. Gdyby spojrzał mi prosto w oczy, to chyba zamieniłby się w kamień. On tymczasem całkowicie mnie zignorował i przeszedł na środek pokoju. Zanim ktokolwiek z nas zdążył zareagować, pochylił się nad leżącą przed nim torbą podróżną i zaczął przeglądać jej zawartość.
     – Przestań! To prywatne rzeczy! – Ola zerwał się z krzesła. Był równie wzburzony co ja.
     Czarownik wyjął z torby sfatygowaną, wielokrotnie już zszywaną szmacianą lalkę – jedyną naprawdę ważną rzecz, którą ze sobą spakowałam. Cisnął nią w kąt.
     – To żart, prawda? - warknął Ivan.
     Pierwszy raz poczułam się tak wściekła.
     – Nie masz prawa!!! – wrzasnęłam na niego, zaciskając ręce w pięści. – Co ty sobie myślisz?!
     Przez chwilę przestałam myśleć racjonalnie i miałam ochotę mu przywalić. Zapomniałam o tym, że jest starszym, potężniejszym, wyszkolonym czarownikiem, a ja, bez magicznych zdolności, jestem dla niego tylko bezbronną dziewczynką. Chociaż z drugiej strony, byłaby to idealna okazja do wyzwolenia swojej mocy.
     Pomyślałam o lalce, która parę chwil temu odbiła się od ściany i leży teraz na podłodze. Zapragnęłam pójść po nią i podnieść ją z podłogi. Nie wiedziałam, czego chcę bardziej.
Marek podniósł się z łóżka i podszedł do kata niewinnych zabawek.
     – Ivanie, przesadzasz. Wyjdź stąd.
     Wiedząc, że mam marne szanse, żeby przywalić czarownikowi w pysk, więc przeszłam przez cały pokój, aby podnieść z podłogi swój maleńki skarb. Przyjrzałam się lalce, żeby ocenić szkody, jakie poczyniła za sobą jej1 krótka lotnicza przygoda, ale nie znalazłam nic nowego. Miała skudłacone włosy, nadszarpane ubranka, kilkakrotnie przyszywane ręce. Wyglądała tak jak siedem lat temu, kiedy kładłam ją na swoim nowym łóżku w Bramie Łódzkiej. Nic się nie zmieniła od tego czasu. Ja też.
     Usłyszałam kroki kierujące się do drzwi. Ivan wychodził, dzięki niebiosom.
     – Wracając do wcześniejszej rozmowy... – zaczęłam.
     – Wszystkiego dowiesz się jutro – rzucił Ivan zanim zatrzasnął z hukiem drzwi.
     Cholera jasna, on mnie wkurwia zdecydowanie zbyt często.
___________________
Rozdział w końcu się pojawił, a ja chcę Wam podziękować za te wszystkie miłe komentarze pod poprzednią notką! Bardzo się cieszę, że tu zaglądacie i się Wam podoba. Z woli wyjaśnień – nie jestem pewna, czy każdy zrozumiał – Ola to chłopak :) Pomysł z tym imieniem wziął się z życia mojego gimnazjum, wydaje się, że to było tak dawno. Nawet nauczyciele przychodzący na zastępstwo mylili się, widząc w dzienniku "Aleksander". Można było się z tego porządnie uśmiać, zwłaszcza, że Olek był dość postawnym chłopakiem.
Jak powinna się nazywać szmaciana lalka Laury? Co myślicie o zachowaniu Ivana i jego niechęci do głównej bohaterki? Zastanawiam się, co o tym myślicie :)
Trzymajcie się i do następnego!

11 komentarzy:

  1. Doprawdy, zacny rozdział :) Nie tylko bohaterka ma dość Ivana, mnie też doprowadza do szewskiej pasji, jak nic on coś chachmęci, jestem pewna xd
    Co do lalki... Może jakoś tak kanonicznie, Arwena, czy coś w tym stylu ;) Ta lalka nie może mieć normalnego imienia ;)
    No, życzę weny (której mi brakuje, a sylwestrowego parta napisać trza xd) i czekam na rozwinięcie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Cholera jasna, on mnie wkurwia zdecydowanie zbyt często." - Najlepszy fragment ever! ^^ Przeczytałam jednym tchem i stwierdzam, że mi mało :D Nie wiem czemu, ale mi tam się Ivan podoba... :P Uwielbiam takie czarne charaktery, które później okazują się zbawicielami czy coś :P Albo zostają czarnymi charakterami xD A może podoba mi się z powodu imienia? Hm.. w sumie nie wiem, ale nie będę się nad tym rozwodzić :P Jak dojdę w głowie do jakiegoś wniosku to na pewno podzielę się przemyśleniami ^^

    Z imieniem dla lalki nie pomogę. Nigdy nie nazywałam żadnych przedmiotów. Ani lalek, ani samochodów czy czegokolwiek, więc nie wiem czego możesz oczekiwać. A Iwan może po prostu właśnie w ten sposób chce sprowokować magię Laury? ;> Pisz szybciutko kolejny rozdział, bo znów Cię zaspamuję xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze raz się wpiszę (nie, żeby to był pierwszy i ostatni raz, kiedy wrzucam komentarz pod swoim własnym komentarzem xD) i poinformuję Cię o nowej notce u mnie. Zapraszam :D Trochę więcej Silasa ^^ I tak myślę, że chyba specjalnie dla Ciebie powinnam przygotować notkę wyłączcie na jego temat, nie? :> Taką zapoznawczą :D Więcej Silasa! Więcej Silasa! ^^ Dobra, Dobra... nie morduj, już sobie idę ;)

    Pisz szybko kolejny rozdział! Czekam... w dodatku bardzo niecierpliwie ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... Od urodzin Jusi przypominałem sobie co takiego miałem zrobić, aż w końcu sobie przypomniałem o blogu. W ogóle jest świetny, szkoda, że ja nie umiem pisać xd Mniejsza... Ivan... Mam wrażenie, że Ivan jest pederastą, dlatego nie zwraca uwagi na Laurę, ale szczegół. Uwielbiam go x3
    Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg~ :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kaeru, och Kaeru... Gdzie jesteś Kaeru? ;)
    Nowa notka u mnie ^^ Zapraszam.
    Btw; gdzie kolejny rozdział? Ludzie się niecierpliwią! :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam kawałek trzeciego rozdziału... a potem oddałam kompa do naprawy i już go nie mam xD

      Usuń
  6. Hej, jestem Syrin. W ramach tego, że chcę trochę rozpowszechnić swojego bloga 'szlajam się' po blogach innych i oferuję wam dość przyzwoitą ofertę. Mianowicie... nie udaję i nie pisze na początku czegoś w stylu: ,,Super! Fajny blog!"(doceńcie!)
    Tylko grzecznie wygłaszam swoją ofertę. A brzmi ona: Jeśli ty przeczytasz mojego bloga i dodasz komentarz , w którym to udowodnisz, że czytałeś ja zrobię to samo- na bank- w stosunku do twojego bloga. (najwyżej napiszesz jakąś kąśliwą uwagę...dla przypomnienia)Po drugie, jeśli ty zaobserwujesz i skomentujesz ja zrobię to samo, ale tak jak ja, tak i ty musisz komentować(czytać dla cwaniaczków) każdy nowy post.
    Mój blog jest o tematyce FanFiction do Igrzysk Śmierci linkuś: http://igrzyska-25.blogspot.com/
    Z góry sorry za Spam jeśli jest w złym miejscu lub moja oferta cię nie interesuje...
    P.S Możesz usunąć.
    P.S 2 Naprawdę czadowe tło...zakochałam się w tych chłopakach :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Kaeru rusz tyłek i napisz kolejny rozdział!
    Ile to można czekać?! :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedawno zmieniłam całą koncepcje trzeciego rozdziału i wszystko co napisałam do tej pory poszło do kosza :)

      Usuń
    2. Nie, nie będę Cie poganiała. Artysta potrzebuje czasu, ciszy i świętego spokoju...

      Ale od grudnia?! Ja się pytam czemu mnie tak torturujesz? :P

      Usuń
    3. Z założenia (już po wywaleniu tego co było wcześniej do kosza) rozdział miał być krótki...
      no, ale chyba jednak nie będzie xD

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.