niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 3. Brama, której kształt mnie niepokoi

 – Będę na ciebie czekał.
W pierwszej chwili nie byłam pewna, czy to mi się śniło, czy może głos Oli przebijał się do mojej świadomości. Jednak zniknięcie przystojnego księcia i białego rumaka sprzed moich oczu utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że chłopak mnie obudził. Obiecałam sobie, że jutro rano się za to zemszczę, ale myślenie nad sposobem, w jaki mogłabym mu podokuczać, muszę zostawić na moment, w którym będę bardziej przytomna. Teraz chcę tylko spać.
Przekręciłam się na drugi bok i lekko uchyliłam powieki. Na całe szczęście dla mnie, światło w pokoju było wyłączone, a przez okno wlewała się do pokoju delikatna poświata z ulicznych latarni, która nie kuła po oczach. Złote refleksy odbijały się na skórze i włosach Oli, który stał przy oknie, opierając się o parapet.
 – Też cię kocham, mamo.
Och, rozmawiał ze swoją mamą. Chyba jutro przyjedzie. Pani Kowalewska jest taką cudowną kobietą, tak bardzo podobną do syna. Akceptuje go i kocha mimo jego odmienności. Ba, mimo tego, że nikt nie jest pewny, czy aby na pewno jest człowiekiem. Ja nawet nie pamiętałam swojej matki. Zostawiła mnie pod opieką brata i wyjechała do Australii ze swoim fagasem. Okazjonalnie wysyła nam pocztą kartkę Bożonarodzeniową, ale ostatnią dostałam chyba siedem lat temu. Kto wie, może ona już nie żyje?
Ola rozłączył się i zostawił telefon na parapecie. Obróciłam się z powrotem twarzą do ściany, błagając Morfeusza, czy jak on się tam zwał, o ponowne otworzenie mi drzwi, za którymi ujrzałabym swój poprzedni sen. Nie, żebym odmawiała Oli przystojności, ale na koniu to on jeździć nie potrafi. Po chwili usłyszałam kroki zbliżające się w moją stronę, ale nie miałam zamiaru na nie reagować. Nawet kiedy poczułam obecność Oli tuż przy moim łóżku, postanowiłam to zignorować. Niech sobie w końcu pójdzie, ja chcę tylko spać, to chyba nie jest jakieś wymagające życzenie?
– Hej! Co ty robisz?! – warknęłam na przyjaciela, gdy ten uchylił moją kołdrę, sprawiając, że chłodniejsze powietrze nieprzyjemnie łaskotało mnie po plecach.
 – Przesuń się – mruknął w odpowiedzi, a ja, nie wiedząc czemu posłusznie, zrobiłam mu miejsce obok. Gdyby mój brat nas zobaczył, byłaby to ostatnia noc z życiu Oli.


* * *


Marek przez cały czas krążył po mieszkaniu, upewniając się, że wszystko, co potrzebne wzięliśmy ze sobą, a graty spoczywają w kartonach w naszym pokoju. Nie wiedziałam co się z nimi stanie podczas naszej nieobecności, a wszelkie próby wyłudzenie informacji od starszego brata kończyły się krótkim „Masz wszystko?” , co jeszcze bardziej mnie irytowało. Tym bardziej, kiedy okazało się, że Marek nie jedzie z nami. Nie miał zamiaru nawet nas odprowadzić. Tylko Ola ciągle zerkał to na telefon, to na okno, niezbyt przejęty tym , co działo się dookoła.
– Gotowi? – Ivan zaszczycił nas swoją obecnością, zanim Marek zdążył wygłosić długą przemowę o tym, czego powinniśmy się spodziewać po Azylu.
– Nie gotowi – burknęłam, czym zasłużyłam sobie na kuksańca ze strony brata. Nie podobało mi się to, że czarownicy wokół mnie uważali, że nie powinnam pyskować. „Bo jesteś młodą damą i powinnaś umieć się zachować”, powtarzała Teresa, doprowadzając mnie na skraj cierpliwości. Nie cierpię podejścia typu „bo powinno”, jest przestarzałe i dobre dla dworskich panien, a nie dla przeciętnej dwudziestolatki, w dodatku – to żaden konkretny powód.
– Moja mama przyjeżdża – wytłumaczył Ola. – Chciałem się z nią pożegnać.
Ivan nie wyglądał na zachwyconego, miał zmarszczone brwi i spoglądał na nas spod przymrużonych powiek. Z drugiej strony wyglądał tak cały czas, więc trudno ocenić, czy słowa mojego przyjaciela wywarły na nim jakiekolwiek wrażenie.
– Dostałem wiadomość od Yukiego. Aleksander będzie musiał się wpisać do ewidencji przed wejściem do domu. Takie są nowe zasady.
Uprzejmie zignorowałam fakt, że ten dupek po raz kolejny pominął mnie w swoich planach. Zmęczona ciągłym irytowaniem się na wszystko w około, usiadłam na starym, plastikowym krześle przy kuchennym stole (który swoją drogą był przykryty irytującą żółtą ceratą). Boże, jakim cudem ci ludzie ze mną wytrzymują? Ciągle niezadowolona, ciągle zdenerwowana, może lekko niewyspana, ale to nie jest usprawiedliwienie. Nieszczęśnicy, muszą użerać się ze mną.
Z drugiej strony nie wiedziałam już, co mam myśleć o zachowaniu mężczyzny i wolałam nie wiedzieć, co zrobił mój przyjaciel, że zasłużył sobie na tyle uwagi.
– Wydziwiają – skomentował mój brat, podchodząc do kuchenki. – Chcesz kawy?
Mimo że Ivan nic nie powiedział, jego mina wyrażała wszystko, co chciał przekazać – zdecydowanie był miłośnikiem herbaty. Zastanawiam się nad jego gustem. Czarna czy zielona? Ja, osobiście, wolę czarną, ma silny aromat i smak. Nie jest tak mdła jak zielona.
– Wydaje mi się – zaczął Marek, nalewając wrzątek do rozłożonych na blacie kubeczków – że te „dodatkowe środki bezpieczeństwa” ustanowione przez króla mają uspokoić czarowników zamiast naprawdę działać.
Momentalnie nastawiłam się na odbiór audio. Nareszcie dowiem się czegoś ciekawego!
Aż mnie coś skrzywiło, kiedy usłyszałam dzwonek wydobywający się z telefonu Oli. Od bujania się bez końca mogą się popsuć biodra. Ta piosenka zaczęła być irytująca po jakimś miesiącu.
Cholera, znowu się irytuję. Czy to już podlega leczeniu?
– Mama! – krzyknął Ola i pobiegł w stronę drzwi, odbierając po drodze telefon. – Mamo, gdzie jesteś? Już idę, ju ż idę. Czekaj na mnie.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć, już wyszedł. Czy tak zachowuje się młody mężczyzna? Czyżby czarownicy dojrzewali z opóźnieniem nie tylko fizycznie, ale i psychicznie? To by tłumaczyło nasze dziecinne zachowanie.
– Również powinniśmy się przywitać – zarządził Marek. – Dołączysz do nas, Ivanie?
Reakcja Ivana była do przewidzenia. Powinnam być prorokiem. Podobno całkiem nieźle zarabiają. Po zgłębieniu tajników przepowiadania przyszłości, kupiłabym sobie malutkie mieszkanko w kamienicy. Wywiesiłabym tam różne bibeloty, czerwone chusty, koraliki, dywany na ścianach. Oczywiście cały czar by prysł, gdybym nie miała gromady kotów, sztucznej kryształowej kuli i kadzidełek. Właśnie, kadzidła byłyby najważniejsze. Przepowiadałabym pogodę, którą obejrzę wcześniej w telewizji.
Spotkanie z panią Kowalewską nie było niczym niezwykłym. Usiedliśmy razem przy stole, wypiliśmy kawę, porozmawialiśmy... głównie to Ola rozmawiał. Chciał nacieszyć się mamą, to zrozumiałe. Nie wiemy, ile czasu spędzimy w Azylu, ani nawet gdzie on jest. Sugerując się tym, że jest całkiem odizolowany od ludzi, nie wydaje mi się, żebyśmy mogli się kontaktować z kimkolwiek. W takim razie Azyl musi być całkowicie samowystarczalny. Skądś muszą brać się tam ubrania, jedzenie, książki i inne najpotrzebniejsze rzeczy. Może mają tam swój odpowiednik ZUS-u? Oby jednak nie.
– Słuchajcie, już czas. – Teresa stanęła w drzwiach naszego salonu. – Musicie ruszać.


* * *


Spodziewałam się, że gdziekolwiek jest Azyl, dostaniemy się do niego samochodem, samolotem albo nawet użyjemy latającego dywanu. Byłam szczerze zaskoczona, kiedy Teresa zaprowadziła nas do piwnicy. Była obszerna obszerna i zakurzona. Pod ścianami stało mnóstwo kartonów, regałów ze słoikami, gdzieniegdzie można znaleźć różne duperele lub nawet się o nie potknąć. Nie muszę chyba wspominać o pająkach?
Ivan bez większego zastanowienia podszedł do dwóch czarnych skrzyń opartych o ścianę. Aby się do nich dostać, trzeba było wykonać niezły slalom. Czarownik musiał od kilku dni ćwiczyć omijanie rupieci, żeby dostać się tam tak płynnie. Innego wyjaśnienia nie jestem w stanie przyjąć.
Ola niemalże na mnie wpadł, kiedy stanęłam obok Ivana.
To nie są żadne czarne skrzynie, to są prawdziwe trumny!
 – Co to, do cholery, jest? – Usłyszałam za plecami głos Oli, a po chwili poczułam, że łapie mnie za rękę. Miałam złe przeczucia.
– To jest prawdziwa Brama – odpowiedział Ivan, zachęcając Olę gestem ręki, aby podszedł bliżej. – Znajdują się wszędzie tam, gdzie są czarownicy i miejsca takie jak to. Tylko za pomocą tych... „urządzeń” magicznych można dostać się do Azylu. Nie ma innego wejścia.
Poczułam za sobą obecność Teresy, jej ciepły oddech na chwilę owiał moje ucho.
– Kształt trumny to pomysł Ivana. Ciekawy, prawda? Większość czarowników woli jednak szafy. Do tych w piwnicy raczej się nie zagląda i nie budzą takich podejrzeń jak trumny...
– Do trumny tym bardziej nikt nie zajrzy – wtrącił Ivan.
– Ale super! – Ola wyglądał na szczerze zafascynowanego, a mnie zaczęło się robić niedobrze na samą myśl o tym, że będę musiała wejść do trumny. – Jak to działa?
– Wchodzisz do środka i zamykasz wieko – wytłumaczył mężczyzna, przyglądając się cierpliwie mojemu przyjacielowi, który dokładnie studiował Bramy. – Urok zawarty w środku aktywuje się dzięki twojej magii i przenosi cię do Azylu. Znaki aktywujące są ukryte za materiałem.
Czarownik uchylił wieko i delikatnie ściągnął czerwoną tkaninę wyściełającą trumnę. Niestety nie miałam okazji zobaczyć znaków, bo głowa Oli przysłoniła mi widok.
– Czy to aby na pewno bezpieczne? – zapytałam niepewnie Ivana, który przecież sam wziął na siebie ciężar tłumaczenia wszystkiego.
– Pewnie, że tak. Myślisz, że czarownicy używaliby tego, gdyby było inaczej? – warknął na mnie w odpowiedzi. Nie rozumiem. Czemu do Oli podchodzi z taką cierpliwością, a mnie tak nie to znosi? Kobieta go kiedyś rzuciła i wyżywa się na mnie? Leczy swoje kompleksy? Lubi dręczyć przedstawicieli płci przeciwnej? Czy chodzi mu po prostu o to, że to ja?
– Daj jej spokój, Ivan. – Jak zawsze mogłam liczyć na wsparcie Teresy. – I opiekuj się nią na miejscu, dobrze?
Ivan mruknął coś w odpowiedz i złapał Olę za nadgarstek. Przyciągnął go do siebie zdecydowanym ruchem i wepchnął go do trumny.
– Hej! – krzyknął zaskoczony chłopak.
– Pójdziesz pierwszy – powiedział Ivan, sprawiając, że porzuciłam zamiar pomocy przyjacielowi. Pochylał się nad nim jedną ręką, opierając się o trumnę, a drugą wciąż ściskając jego rękę. Zdecydowanie zbyt mocno. – Po prostu zamknij oczy i wstrzymaj oddech. Drzwi po drugiej stronie same się otworzą.
– A Laura? – zapytał. Chyba przejął się moim losem. To miłe z jego strony; chociaż on o mnie będzie pamiętał w Azylu. Na Ivana nie będę mogła liczyć.
– Laura później, ze mną. – Mężczyzna najwidoczniej próbował go uspokoić, ale tylko obudził w nas obojgu kolejne obawy.
Wymieniliśmy między sobą zaniepokojone spojrzenia. Lekko skinęłam mu głową.
– W porządku. Udanej podróży.
Wydawało mi się, że minęła cała wieczność, zanim Ola w końcu zamknął wieko. Wyczułam w powietrzu drgania magii, których źródłem z całą pewnością była Brama, za którą zniknął Ola. Żadnego światła, żadnych dźwięków – tylko te drgania, a później cisza.
Poczułam na plechach dłoń Teresy, która lekko pchnęła mnie do przodu.
– Twoja kolej, śmiało.
Z wielkim ociąganiem weszłam do drugiej trumny. Ręce mi się trzęsły, a nogi wydawały mi się być słabsze niż kiedykolwiek. Jakbym mogła po prostu upaść, nie mogąc utrzymać własnego ciężaru, jakby zabrakło mi w niej jakiś kości. Czułam się, jakbym miała w gardle gulę wielkości piłki pingpongowej. Byłam przerażona! Nigdy nie wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek będę miała okazję obejrzeć trumnę z tak bliska i to od środka. A co jeśli coś pójdzie nie tak?
Wychyliłam się lekko z Bramy, żeby zobaczyć co robi Ivan, ale zdążyłam tylko zobaczyć zatrzaskującą się pokrywę. Najwyraźniej nie miał zamiaru na mnie czekać. Czemu więc nie poszedł z Olą?
- To... do zobaczenia, Lauro.
Przeniosłam swój wzrok na Teresę i zatrzymałam się chwilę na jej twarzy. Mogła z daleka wyglądać na młodszą ode mnie, ale trzeba się dobrze przyjrzeć, żeby zobaczyć na jej twarzy doświadczenie kilkudziesięciu lat. Wydawało mi się, że niebawem będzie kończyła dziewięćdziesiąt lat. Zawsze była odpowiedzialna i opiekuńcza, zapewne dla tego tak dobrze radziła sobie z opieką nad Bramą Łódzką. Szkoda, że nie ma własnych dzieci. Byłaby dla nich wspaniałą matką.
– Do zobaczenia – pożegnałam Teresę i uśmiechnęłam się do niej szczerze. Nie mam pojęcia, kiedy znowu ją zobaczę, ale mam nadzieję, że będzie to niebawem. Potrzebuję jej troskliwości. – Dziękuję za wszystko.
Z bijącym szybko sercem i łzami w oczach zamknęłam wieko trumny.

--------------------
Postanowiłam dawać krótsze rozdziały, ale "częściej". Inaczej musielibyście czekać w nieskończoność.

3 komentarze:

  1. Jestem jak najbardziej za. Myślałam, że się w życiu nie doczekam kolejnego rozdziału, a tu bum! i jest :) Radość moja wielka jest i stwierdzam, że rozdział boski, a już w szczególności te trumny na końcu.
    No i nie lubię Ivana, ale to już szczegół ;)
    Byłoby fajnie, jakby się następny rozdział pojawił najpóźniej za miesiąc (ja nie wymagam, skądże) :D
    Weny, dużo, żeby było pisanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony, głupio tyle zwlekać, a z drugiej cieszę się, że ktoś czekał na ten rozdział :)
      Cóż, jeśli go nie lubisz to znaczy, że osiągnęłam swój cel - on nie jest postacią do lubienia, chociaż mam do niego słabość :>
      Mam nadzieję, że rozdział pojawi się za co najmniej 3 tygodnie, ale nie chcę nic obiecywać.
      Bardzo dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  2. Zostałaś nominowana do Libster Awars. Więcej informacji: http://bialewroble-book.blogspot.com/
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.